poniedziałek, 10 lutego 2014

Alpy

źródło: imdb. com
...czyli nie czytajcie opisów!

Kto?
Giorgos Lanthimos, reżyser bardzo dobrze - i słusznie! - przyjętego kilka lat temu "Kła". Dał się wówczas poznać jako twórca tak zwany "zaangażowany społecznie", ale swoje zaangażowanie ujawniający przy pomocy niezbyt popularnych środków. "Kieł" był przesycony surrealizmem, przerysowywał i wykpiwał totalitarne zapędy, poruszając się jednocześnie po problematyce relacji rodzinnych. W tamtym momencie było to spojrzenie nie tylko świeże, ale i bardzo dla widza strawne. Mówiąc krótko: było zupełnym przeciwieństwem "Alp".


Gdzie jest prawda?
Tym razem Lanthimos zmienił środki wyrazu, stawiając na grę z widzem i operowanie wyłącznie sztucznością. Aktorzy odgrywają swoje role z zaangażowaniem lektorki nagrywającej właśnie komunikaty infolinii, nawet nie próbują stworzyć między swoimi postaciami chemii, estetyka zmierza tu wyraźnie w stronę widzianej z dystansu antyutopii. Wszystko to oczywiście zabiegi celowe, mające wywołać u widza dysonans poznawczy, sprawić, by do końca (i jeszcze długo po seansie) nie mógł się zorientować, kto jest kim w tej rozgrywanej na kilku poziomach inscenizacji (dlatego nie warto specjalnie się przed seansem o ten film dowiadywać - większość opisów czy recenzji zdradza kluczowy zamysł fabularny). Problem w tym, że taka zabawa z odbiorcą, mimo że spełnia swoje założenie, czyli rzeczywiście wprowadza zamęt i niepewność co do statusu postaci, przy okazji eliminuje z relacji widz-obraz emocje. Jeśli jesteśmy świadomi wyłażących nieustannie szwów, nie zaangażujemy się w historię, a podejrzewam, że niektórzy będą mieli też problem z zawieszeniem niewiary. Posługiwanie się wyłącznie sztucznością na dłuższą metę nuży, maski opadają najwyżej na mrugnięcie oka, przez tak krótką chwilę nie zdążymy zobaczyć niczego.

Zdzisław uwierzył, że nawet po czterdziestce można
rozpocząć nowe życie.
źródło: imdb.com
Szczyt możliwości?
Wydaje mi się, że jeszcze daleko przed nim. Lanthimos niewątpliwie szuka własnego języka, co z jednej strony skutkuje dla widza takimi problemami, jak w "Alpach", z drugiej pozwala zdecydowanie lżejszą ręką udzielić reżyserowi kredytu zaufania. Bo i nie mamy tu też do czynienia z filmem złym - na poziomie konstrukcji jest to obraz udany, choć chciałoby się, żeby trudny w odbiorze był raczej ze względu na temat niż na zachowanie aktorów. Grek jednak nie spada z wysokiego konia wysokiej góry, zwyczajnie nie udało mu się na nią wspiąć. "Alpy" pozostają dziełem z dużym potencjałem, ale w swojej formie przypominają niekorzystne warunki atmosferyczne - niewielu widzom dane będzie ten szczyt zdobyć.

5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz