sobota, 15 lutego 2014

Syberia, Monamour

źródło: imdb.com
...czyli filmy z przecinkiem w tytule rządzą

Kto?
Slava Ross. Debiutant.

Jak uzdrowić przemysł filmowy?
Wysłać wszystkich tych ćwierćreżyserów z USA (i 1/8-reżyserów od nas) do Rosji. Tylko tam nauczą się, jak z kawałka lasu, konia, wozu i kilku psów zrobić świetne kino.

Jak uzdrowić gospodarkę i nakarmić głodujące dzieci?
Tak samo. Wyobrażam sobie, jak przebiegały rozmowy nad budżetem "Syberii". To musiało być mniej więcej coś takiego:
- Macie na ten film tyle i tyle.
- Nie no, bez przesady, zrobimy za połowę.
- To zróbcie za ćwierć.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Alpy

źródło: imdb. com
...czyli nie czytajcie opisów!

Kto?
Giorgos Lanthimos, reżyser bardzo dobrze - i słusznie! - przyjętego kilka lat temu "Kła". Dał się wówczas poznać jako twórca tak zwany "zaangażowany społecznie", ale swoje zaangażowanie ujawniający przy pomocy niezbyt popularnych środków. "Kieł" był przesycony surrealizmem, przerysowywał i wykpiwał totalitarne zapędy, poruszając się jednocześnie po problematyce relacji rodzinnych. W tamtym momencie było to spojrzenie nie tylko świeże, ale i bardzo dla widza strawne. Mówiąc krótko: było zupełnym przeciwieństwem "Alp".

czwartek, 6 lutego 2014

Synekdocha, Nowy Jork

źródło: imdb.com
Kto?
W zależności od przyjętej przez reżysera konwencji, o ile ją sobie tylko uświadomimy, automatycznie szukamy w filmie komedii, dramatu, horroru, wątków sensacyjnych i wszystkiego, co da się w podobny sposób skategoryzować, by pomóc nam oswoić się z danym obrazem. Ponieważ od tej reguły zasadniczo wyjątków nie ma, autorzy próbują tę naszą automatykę w szufladkowaniu przełamać, mówi się wtedy o kinie zaskakującym, grającym z widzem. Jak jednak zareagujemy, gdy główną (i jedyną, bo mieszczącą wszystkie pozostałe) kategorią okaże się coś, co niby dobrze znamy, ale czego zupełnie nie spodziewamy się zobaczyć na ekranie? Co wtedy, gdy reżyser sięgnie po najszerszą z możliwych metaforę i nie użyje jej do pokazania wybranego zagadnienia, ale każe jej opowiadać o samej sobie? Innymi słowy: co wtedy, gdy tematem okaże się życie? Nie jakiś jego wycinek, nie weekend w Paryżu czy kac w Wawie, ale życie jako zjawisko zachodzące w przyrodzie, z ograniczeniem do jednostek ludzkich? Na pierwszy (i drugi) rzut oka pachnie to artystyczną porażką, dziełem wysofistykowanym do granic, odpychającym, paradoksalnie, sztucznością. Pozostaje też kwestia aktora - "Everyman" nieźle spisuje się jako osoba dramatu, zapisana kapitalikami na komputerowym wydruku. W filmie, co oczywiste, zadrukowana kartka raczej by takiej roli nie udźwignęła. Nawet z kapitalikami.

środa, 5 lutego 2014

Frances Ha

źródło: imdb.com
...czyli kino ma trudniej, ale jest dobre na dietę

Kto? 
Noah Baumbach, zajmujący się kinem dość niszowym, niespecjalnie jeszcze doceniony. Dekadę temu nakręcił "Walkę żywiołów" - zgrabną, dobrze zagraną obyczajówkę o tym, że wszyscy wszystko (nie mylić ze: wszystkich) pieprzą. Później jego największym sukcesem było dołożenie się do scenariusza "Fantastycznego Pana Lisa", a "Frances Ha" mogłaby ten stan rzeczy (czyli brak większych dokonań) zmienić. No ale nie zmieni.

Dlaczego Baumbachowi ten film nie pomoże?
Bo jest spóźniony. Już od ładnych paru lat krytycy powtarzają tezę o wyższości (dobrego) serialu nad kinem i trudno odmówić im racji - w rozłożonej na wiele odcinków sadze znacznie łatwiej wiarygodnie opowiedzieć historię niż okrawając rzecz do 120 czy 90 minut. W tym wypadku wyższość serialu potwierdza się również ze względów chronologicznych - pierwsze było jajko były "Dziewczyny".

czwartek, 30 stycznia 2014

Zniewolony. 12 Years a Slave

źródło: imdb.com

...czyli niewolnictwo w technicolorze

Kto? 
Steve McQueen, z którym zaczynam mieć coraz większy problem. Debiutancki, dobrze skrojony "Głód" zaostrzył apetyt na kolejne produkcje, a świetnie zapowiadający się "Wstyd" potwierdził wprawdzie umiejętność budowania obrazów, jednak rzecz okazała się tak mocno wycyzelowana, że zabrakło głębi, czegoś "między słowami" (i nie była to spacja) - może dlatego, że słów tam znowu zbyt wiele nie padło. W "Zniewolonym" McQueen znowu udowadnia, że swoje rzemiosło zna, ale rzemieślników mamy w kinie wielu, artystów - niekoniecznie.

Plastyka jako obowiązkowy przedmiot w szkołach
Jako dziecko pozbawione talentów manualnych nienawidziłem plastyki. Nie wiem, czy jakiś jej odpowiednik znajdował się w planie nauczania szkoły, do której chodził reżyser, ale podejrzewam, że nie i w "Zniewolonym" McQueen kompensuje sobie ten brak. Film kipi od kolorów na tyle, że kwestia niewolnictwa jakimś cudem schodzi na nieco dalszy plan. Obraz jest przeestetyzowany tak bardzo (chyba tylko "Pachnidło" zrobiło na mnie podobnie złe wrażenie pod tym względem), że w każdej chwili spodziewałem się fabularnego twistu i pojawienia się jakiegoś superbohatera, który w tym świecie jak z obrazka zrobiłby rozpieprz, rzucił kilka przekleństw, zagrał na stereotypach. Słowem - spodziewałem się, że ktoś włączy znienacka "Django".

środa, 29 stycznia 2014

American Hustle

...czyli amerykański sen znów jest kolorowy
źródło: http: blogs.artinfo.com/

Kto? 
David O. Russell, czyli Pan Krzywa Wznosząca - jego ostatnie filmy zostały przyjęte bardzo dobrze, ale też, co może nawet istotniejsze, Oscary zgarniali dzięki nim aktorzy. Za "Fightera" statuetkę przytulili Melissa Leo i Christian Bale (oboje drugoplanowo), a po "Poradniku pozytywnego myślenia" nagrodę sięgnęła Jennifer Lawrence. Ostatnia dwójka może powtórzyć sukces i tym razem, choć Lawrence, mimo że jak zwykle genialna, ma w swojej kategorii Julię Roberts, której Oscar należy się bez apelacji, odwołania i słowa skargi. Poza wymienioną dwójką Russell sięgnął jeszcze po sprawdzonych we wspomnianych tytułach Roberta De Niro (wyrazisty, ale epizod), Amy Adams (cudna) i Bradleya Coopera (niech mu aktorstwo wybaczone będzie).

wtorek, 28 stycznia 2014

Sierpień w hrabstwie Osage

źródło: hollywoodreporter.com
...czyli Eat the fish bitch!

Kto?
John Wells, który jako reżyser ujawnił się ledwo 3 lata temu w "The Company Men". Obraz nie zdobył żadnych nagród, ale przy okazji ujawniło się jeszcze coś - aktorzy z naprawdę niezłymi nazwiskami chętnie podejmują współpracę z Wellsem i do tego jeszcze wrócimy.

Czyje nazwiska wyświetlają się w czołówce jako pierwsze?
No to wracamy. Odpowiedź na pytanie brzmi: Kerry Barden i Paul Schnee, czyli dwójka ludzi odpowiedzialna za casting właśnie. Tyle gwiazd na tak małej przestrzeni da się uświadczyć jeszcze chyba tylko na fladze Unii Europejskiej, a trzeba dodać, że każda z nich jest na właściwym miejscu i czuje się w swojej roli fantastycznie (czego już nie można powiedzieć o reprezentowanych przez unijne gwiazdki państwach). Wielkiej (wielkiej? gigantycznej!) roli Meryl Streep nie ma co wspominać, decyzja o Oscarze dla niej powinna już dawno leżeć w zalakowanej kopercie i czekać na właściwy moment. Ale idźmy dalej - pamiętacie jakąś naprawdę dobrą rolę Julii Roberts? Dla tych, którzy kojarzą ją głównie z notorycznie puszczanych w TVP reklam kolejnej powtórki "Pretty Woman" film będzie dużym zaskoczeniem. Jeśli to nie jest dla aktorki życiowy występ, zobowiązuję się karnie obejrzeć "Pretty Woman". Dwa razy.